„Inną drogą” to hasło przewodnie XXXVI michalickiej pielgrzymki trzeźwościowej z Warszawy do Miejsca Piastowego. Nawiązuje ono do podróży trzech mędrców, którzy odwiedzili nowo narodzonego Mesjasza w Betlejem (Mt 2,12). W tym roku hasło doskonale także opisuje możliwą formę pielgrzymowania, i to nie tylko do grobu bł. Bronisława Markiewicza. No bo… jak tu pielgrzymować w czasach epidemii? Wszystko jest jakieś inne w 2020 roku.
Wobec trwającej wciąż w Polsce epidemii koronawirusa pielgrzymowanie, choć nie jest całkowicie zakazane, to jednak poważnie utrudnione. Zgodnie z wytycznymi Głównego Inspektora Sanitarnego dla organizatorów ruchu pielgrzymkowego z dn. 05.06.2020[1], organizator pielgrzymki winien zapewnić „bezpieczeństwo pątnikom oraz wszystkim osobom postronnym na szlaku pielgrzymki”, a jego obowiązkiem jest też: „utrzymanie sprawnej logistyki przemieszczania się pątników z zachowaniem warunków bezpieczeństwa sanitarnego”. W teorii zorganizowanie pielgrzymki w klasycznej formule jest zatem możliwe. W praktyce jednak – nie bardzo, biorąc pod uwagę szereg bardzo szczegółowych wymogów (np. noclegi jednoosobowe, odpowiednia liczba toalet i umywalni, zapewnienie środków dezynfekujących, maseczki, odstęp 2 m między pielgrzymami itp.), a także konsekwencje płynące z ewentualnego wystąpienia zakażenia COVID-19 wśród pątników.
Duch Święty jednak działa i podsuwa inne bezpieczne rozwiązania. Dzięki Bogu za kreatywnych katolików! Część osób podejmuje pielgrzymki w formie indywidualnej lub rodzinnej; być może podróż autem do ulubionego sanktuarium nie ma takiego uroku, jak wędrowanie w dużej, rozśpiewanej grupie, ale czy aby na pewno w pielgrzymowaniu to atmosfera jest najważniejsza? Inni znajdują jeszcze bardziej oryginalne rozwiązania.
Na przykład amatorska grupa modlitewno-biegowa Trailowe Biegi Duchowe[2] 26-27.06.2020 r. zorganizowała pielgrzymkę na Jasną Górę w formie… dobowej sztafety biegowej. Część osób biegła, część podjeżdżała autem; po odcinku ok. 10 km następowała zmiana. W ten sposób trasa 240 km z Warszawy do Częstochowy została pokonana w 24 godziny. Wszyscy w tym czasie modlili się na różańcu, odmawiali koronkę, odprawiali Drogą Krzyżową. Była Eucharystia, był Brewiarz, był Apel, była wspólnota – prawdziwa pielgrzymka, tyle że skumulowana w jedną dobę.
Podobną błogosławioną kreatywnością wykazali się księża michalici, organizatorzy Pieszej Pielgrzymki o Trzeźwość Narodu Polskiego[3]. Organizacja tegorocznej, XXVI pielgrzymki, stała do ostatniej chwili pod znakiem zapytania. Ze względu na ww. restrykcyjne wymogi GIS, zapewnienie bezpieczeństwa wszystkim pątnikom wydawało się niemożliwe. Co więcej, nikt nie chciał narażać gospodarzy z miejscowości mijanych przez PPM na ewentualne zagrożenie. Z drugiej jednak strony, intencja pielgrzymki (modlitwa o trzeźwość narodu) jest wciąż aktualna; kto wie, może ta modlitwa jest teraz nawet jeszcze bardziej potrzebna, wobec zagubienia, niepewności, bezrobocia itp. spowodowanych epidemią. Ponadto odwołanie pielgrzymki byłoby historycznym precedensem (nawet w czasach PRL pielgrzymka, choć w minimalistycznej i nieco konspiracyjnej formie, trwała); nikt tego nie chciał. I wtedy… pojawił się pomysł, cudowne natchnienie: SZTAFETA! Formalnie nie jest to zorganizowane wydarzenie: nie ma kolumny pątników, nie ma noclegów, ani posiłków. Po prostu kilka osób pod przewodnictwem ks. Maksymiliana Michnika CSMA idzie z Warszawy do Miejsca Piastowego, każdy na własną odpowiedzialność. W tym czasie można jednak dołączyć we własnym zakresie do grupki na trasie (max. 3 osoby na każdy jeden odcinek – zapisy u ks. Kierownika); można uczestniczyć z grupą w nabożeństwach, tj. mszy świętej, modlitwie różańcowej, koronce, itp. – osobiście we wskazanym miejscu i wskazanej porze, lub wirtualnie za pośrednictwem transmisji video w internecie[4]. I tak, chociaż między 01 a 14 lipca nie słychać na drodze z Warszawy do Miejsca Piastowego standardowych śpiewów i okrzyków radości, nie widać tłumu uśmiechniętych młodych pielgrzymów, a lokalne gospodynie nie smażą hurtowych ilości naleśników, to… pielgrzymka trwa. Fakt, w tym roku jest inna, ale… jest.
W życiu staram się być optymistą, a z sytuacji teoretycznie przykrych i trudnych próbuję wyciągać dobro. Dlatego wierzę, że chociaż wielu z nas może być w tym okresie trudno, jeśli tylko otworzymy umysł i serce, także w tym „dziwnym” sezonie pielgrzymkowym możemy znaleźć szczęście. Oczywiście, że milej byłoby spotkać się ze swoimi przyjaciółmi i wybrać się w drogę w sobie znany i lubiany sposób. Z drugiej strony… czy w pielgrzymowaniu chodzi o to, by było „miło”? Poza tym, mówi się, że kryzys jest szansą rozwoju. Pomyślmy o tym w ten sposób. Czy gdyby nie epidemia, grupa biegaczy z TBD wpadłaby na pomysł pobiegnięcia do Czarnej Madonny, czy o ich modlitwie mówiono by w ogólnopolskiej telewizji (Teleexpress), czy zawiązaliby taką piękną duchowo-sportowo wspólnotę? Czy gdyby nie aktualne obostrzenia, mówiono by o pielgrzymce trzeźwościowej w popularnym, rozrywkowym radiu (Zet); czy w internecie znalazłyby się transmisje z mszy świętej, różańca, a nawet rozmów z trasy? Pewnie nie. A tak, dosłownie każdy może łączyć się z pielgrzymką w dowolnym momencie dnia, niezależnie od tego czy jest w pracy, domu, autobusie. Dzięki temu w pielgrzymkowej modlitwie o trzeźwość łączą się nie tylko różne zakątki Polski (ba, nawet Europy), ale także różne pokolenia pątników. To naprawdę piękne, jak zróżnicowana demograficznie wspólnota powstała dzięki tej nietypowej formule pielgrzymowania!
Nie poddawajmy się, ufajmy i szukajmy nowych rozwiązań w tych „dziwnych” czasach. Pamiętajmy: nie atmosfera, nie „otoczka” w pielgrzymowaniu są najważniejsze. Liczą się modlitwa i podjęty trud. Katolicy, bądźcie kreatywni! Bóg nam będzie w tej kreatywności błogosławił. Jestem o tym przekonany.