Patrzeć na Jezusa ukrzyżowanego - 30 września

(Łk 9, 46-50) Uczniom Jezusa przyszła myśl, kto z nich jest największy. Lecz Jezus, znając tę myśl w ich sercach, wziął dziecko, postawił je przy sobie i rzekł do nich: «Kto by to dziecko przyjął w imię moje, Mnie przyjmuje; a kto by Mnie przyjął, przyjmuje Tego, który Mnie posłał. Kto bowiem jest najmniejszy wśród was wszystkich, ten jest wielki». Wtedy przemówił Jan: «Mistrzu, widzieliśmy, jak ktoś w imię Twoje wypędzał złe duchy, i zaczęliśmy mu zabraniać, bo nie chodzi z nami». Lecz Jezus mu odpowiedział: «Przestańcie zabraniać; kto bowiem nie jest przeciwko wam, ten jest z wami».

Pragnę dzisiaj kontynuować rozważanie słowa Bożego z 28 września, gdzie próbowałem podjąć temat: Jak patrzeć na własne życie z perspektywy krzyża.

 Pisałem tam, jak trudna nam powiedzieć:

- wyrzekam się Panie Jezu myślenia w kategoriach, kto tu jest większy lub lepszy,

- wyrzekam się porównywania się, oceny i osądu,

- chęci dominowania we wspólnocie zakonnej,

- chęci dominacji w małżeństwie i we wszelkich relacjach między ludzkich.

Jak trudno prosić Jezusa:

„Spraw Panie, aby serce moje było wolne dla miłości, poświęcenia i ofiary za Ciebie i dla Kościoła.

Niech Twój Krzyż  będzie dla mnie jedyną logiką życia.”

Postawmy pytanie, dlaczego tak trudno przyjąć logikę krzyża?

W wieku trzydziestu pięciu lat zauważyłem, że wiele  miałem miejsc w Ewangeliach, które rozważając zaznaczyłem sobie, ale były też nietknięte zupełnie miejsca, a dotyczyły one męki i śmierci Jezusa.

Dopiero trzeba był głębokiej interpretacji i wyjaśnienia Chrystusa Paschalnego, przez ojca Bronisława Mokrzyckiego, jezuitę, , abym na rekolekcjach ignacjańskich, odważył się głębiej otworzyć się na te treści.

Ojciec Mokrzycki nauczył mnie patrzeć na Jezusa Paschalnego przez rozważanie IV Pieśni Sługi Jahwe.

Oto jej fragment:

„Nie miał On wdzięku ani też blasku,

aby na Niego popatrzeć,

ani wyglądu, by się nam podobał.

Wzgardzony i odepchnięty przez ludzi,

Mąż boleści, oswojony z cierpieniem,

jak ktoś, przed kim się twarze zakrywa,

wzgardzony tak, iż mieliśmy Go za nic.(Iz 53,2b-3).

Padło tu pytanie: „Czy do takiego Jezusa pragnę się upodobnić?”

Wtedy zrozumiałem, że przecież to w Jego ranach, w Jego zeszpeceniu wyryty jest mój obraz. W Chrystusowym krzyżu odbija się moja wewnętrzna szpetota grzechu.

Zrozumiałem, że dlatego tak trudno było mi rozważać mękę Jezusa Chrystusa, ponieważ bałem się zobaczyć tam siebie i moje zakłamanie.

Czytałem dalej:

„Wszyscy pobłądziliśmy jak owce, każdy z nas obrócił się ku własnej drodze, a Pan zwalił na Niego winy nas wszystkich.” (Iz 53,6).

Powoli docierała do mnie świadomość, że to ja odwróciłem się od Jezusa, aby nie widzieć własnej winy. A Jezus brał moje grzechy na siebie w konfesjonale, a ja nadal udawałem „w porządku księdza”.

Następny tekst, który przykuł moją uwagę, był to fragment z Listu do Hebrajczyków:

„Patrzmy na Jezusa, który nam w wierze przewodzi i ją wydoskonala. On to zamiast radości, którą Mu obiecywano, przecierpiał krzyż, nie bacząc na [jego] hańbę, i zasiadł po prawicy tronu Boga. Zastanawiajcie się więc nad Tym, który ze strony grzeszników taką wielką wycierpiał wrogość przeciw sobie, abyście nie ustawali, złamani na duchu. (Hbr12,2-3).

I tu zrodziły się następne pytania.

Za jakim Jezusem poszedłem i jakiego Jezusa chcę naśladować?

Czy naprawdę tego Boga, uniżonego, przyjmującego hańbę krzyża, chcę wielbić i naśladować?

Czy takiemu Bogu chcę służyć i za takiego Boga chcę tracić życie?

Pomyślałem sobie, jak trzeba pragnąć tu na ziemi upodobnienia się do Chrystusa ukrzyżowanego, aby przyjąć cierpienie i wzgardę od najbliższych?

Jak trzeba pragnąć chwały nieba, aby w ten sposób naśladować Jezusa?

Przy zmartwychwstaniu, aniołowie powiedzą kobietom: „...Szukacie Jezusa Ukrzyżowanego? Nie ma go tu, bo zmartwychwstał”.(Mt 28, 5-6).

Co znaczą te słowa? Otóż to, że aby powstać z martwych wraz z Chrystusem Zmartwychwstałym, trzeba najpierw, za życia szukać Go Ukrzyżowanego!

Modlitwa: Panie Jezu, chcę szukać Ciebie Ukrzyżowanego, aby znaleźć kiedyś Zmartwychwstałego!

Mój krzyż, który wziąłeś na siebie, to krzyż miłosierdzia dla mnie. Przymuszaj mnie, abym codziennie go nosił z miłości do Ciebie! Podwyższam mój krzyż, trudu i cierpienia i czyń z nim, Jezu, co zechcesz dla zbawienia dusz. Oby żadna dusza, za którą Ty Jezu przelałeś swoją Krew nie poszła do piekła". Amen.

Inne artykuły autora

Spotkanie ze Zmartwychwstałym

Kerygmat apostolski

Od Emaus do Jerozolimy