To Ja jestem, nie bójcie się! - 17 kwietnia

(J 6, 16-21) Po rozmnożeniu chlebów, o zmierzchu uczniowie Jezusa zeszli nad jezioro i wsiadłszy do łodzi przeprawili się przez nie do Kafarnaum. Nastały już ciemności, a Jezus jeszcze do nich nie przyszedł; jezioro burzyło się od silnego wiatru. Gdy upłynęli około dwudziestu pięciu lub trzydziestu stadiów, ujrzeli Jezusa kroczącego po jeziorze i zbliżającego się do łodzi. I przestraszyli się. On zaś rzekł do nich: "To Ja jestem, nie bójcie się". Chcieli Go zabrać do łodzi, ale łódź znalazła się natychmiast przy brzegu, do którego zdążali.

1. Ciemność, normalny czas w naszym życiu.

„Nastały już ciemności”.

 Ciemność symbolizuje w Piśmie św. czas naszych zmagań:

- naszej bezradność wobec własnych i czyjś problemów,

- to są nasze lęki o jutro, o zdrowie, o pracę,

- to jakiś próg życiowy, który trudno nam przekroczyć,

- to nieudane relacje w rodzinie,

- to trudności z samym sobą i nasza własna niezaradność życiowa.

- nie mówię tu już o poważniejszych sprawach, czy dramatach życiowych, jak: aborcja, rozwód, czy klęska życiowa jakkolwiek byśmy ją nazwali.

2. Jezus czeka.

„…a Jezus jeszcze do nich nie przyszedł”.

Na co czeka Jezus, kiedy znajdujemy się w sytuacjach „ciemności” oraz bezradności wobec trudów naszego życia?

Wydawałoby się, że zaraz powinien przyjść nam z pomocą. Jezus jednak dopuszcza na nas takie chwile i czeka. Po co?

Czasami potrzeba, abyśmy zmierzyli się z „ciemnością” własnego życia. To ma swój głęboki sens.

Pan Jezus chce, abyśmy doświadczyli z jednej strony kruchości naszego człowieczeństwa, a z drugiej strony wysiłku pokonywania naszych lęków Jego mocą.

 Dziękujmy, więc Bogu za chwile lęku, które uczą nas z jednej strony pokory, a z drugiej przekraczania siebie siłą Jego potęgi.

Te porażki i przegrane w naszym życiu oczyszczają nas z pewności siebie, a w to miejsce po otrząśnięciu wprowadzają w nasze myślenie i postawę: pokorę, respekt, czujność, determinację, tak, że z podwojoną siłą dążymy do wyznaczonego celu.

Pamiętamy słowa św. Pawła do młodego biskupa Efezu Tymoteusza:

„Weź udział w trudach i przeciwnościach znoszonych dla Ewangelii według mocy Boga”. (2Tym 1,8b).

3.       Jezus ceni nasz trud i cierpienie.

„Gdy upłynęli około dwudziestu pięciu lub trzydziestu stadiów, ujrzeli Jezusa”.

Wielki szacunek ma Jezus dla ludzkiej pracy, trudu i cierpliwości i to właśnie najbardziej ceni w człowieku.

Św. s. Faustyna kiedy rozmawiała z Jezusem o trudzie swojego spowiednika otrzymała od Jezus zaskakującą odpowiedź. Oto przebieg tej rozmowy:

„Kiedy  ujrzałam swego spowiednika,

 jak wiele ma cierpieć z powodu tego dzieła,

które Bóg przez niego przeprowadza, zatrwożyłam się na chwile i rzekłam do Pana:

Jezu, przecież ta sprawa Twoją jest, to dlaczego tak z nim postępujesz, jakobyś mu

utrudniał, a przecież żądasz, aby to dalej czynił.”

Jezus jej odpowiedział: „Napisz: że dniem i nocą wzrok Mój spoczywa nad nim, a że dopuszczam te przeciwności to dlatego, aby pomnożyć jego zasługi. Nie za pomyślny wynik nagradzam,

ale za cierpliwość i trud dla Mnie podjęty. „(Dz 86)

4.       Czy nasza praca zbawia?

Pamiętajmy o tych słowach Jezusa w dobie „efektywności i dążenia za wszelką cenę do osiągnięcia sukcesu”. Przecież nie trud jest dzisiaj w cenie, ale efekt.

A jednak nie tak patrzy i ocenia Bóg wartość naszego życia, jak to my czynimy i nie tak wynagradza Bóg życie człowieka , jak by tego oczekiwał każdy z nas!

Jak często w naszych czynach brakuje głębi i troski o drugiego człowieka.

Przecież inne wartości biorą górę.

Sukces i pieniądz oraz szybkie dorobienie się, oto współczesne i często jedyne wartości naszej pracy, naszego trudu. Często zdobywane kosztem o wiele wyższych wartości, jak wiara, jedność w małżeństwie, czy czasu spędzonego z dziećmi.

A dla zbawienia, o tyle ważne jest nasze życie, o ile to co robimy, czynimy z Chrystusem i dla Niego. I nie wielkość czynów tu jest ważna, ale czyny miłości płynące z serca.

Powiemy za Norwidem: „Tylko taka praca ma wartość, która zbawia!”

Czy, więc nasza praca nas zbawia?

5.       Pan Jezus zabiera nam lęki.

„To Ja jestem, nie bójcie się”.

Można, a nawet trzeba modlić się do Pana Jezusa o oddalenie: lęków, niepewności, stresów i tego co czeka nas w przyszłości.

Wszystko to zawiera się w jednym zadaniu: JEZU UFAM TOBIE.

A Pan Jezus, W KAŻDJ CHWILI może to nam wszystko faktycznie zabrać, a w to miejsce dać – mocą Ducha Świętego, poczucie ufności i pokój w sercu.

A zatem, zawierzajmy Jemu nasze trudy i przeciwności.

Modlitwa: Panie Jezu, oddaje Ci moją „ciemność” i bezradność, moją nędzę i nieradzenie z samym sobą. Nie boję się tych sytuacji w moim życiu, bo Ty jesteś ze mną i potrafisz przyjść do mnie, w mojej największej życiowej ciemności. Jezu ufam Tobie! Amen!

Inne artykuły autora

Spotkanie ze Zmartwychwstałym

Kerygmat apostolski

Od Emaus do Jerozolimy