Papież Pius XII 1 listopada 1950 r. ogłosił: „...powagą Pana naszego Jezusa Chrystusa, świętych Apostołów Piotra i Pawła i Naszą, ogłaszamy, orzekamy i określamy jako dogmat objawiony przez Boga, że: Niepokalana Matka Boga, Maryja zawsze Dziewica, po zakończeniu ziemskiego życia z duszą i ciałem została wzięta do chwały niebieskiej”[1]. A w uzasadnieniu papież Pius XII – przywołując myśl św. Jana Chryzostoma – pisze, że nie chciał Bóg, aby ciało tej, która nosiła Dawcę Życia, doznało skażenia w grobie.
Gdy rzesze pielgrzymów docierają do Częstochowy, gdy w Warszawie i wielu miejscach wysoko unoszone są flagi naszej Ojczyzny, a na piedestał stawiane jest Wojsko Polskie (święto Wojska Polskiego), gdy świętujemy rocznicę Cudu nad Wisłą i 100. rocznicę odzyskania niepodległości, obchodzimy też jedną z najważniejszych uroczystości maryjnych – Uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny.
Bóg dopuszcza do udziału w zbawieniu świata człowieka – Maryję. Ona decyduje się wziąć udział w zbawieniu świata. Maryja całkowicie ufa Bogu. Za to właśnie otrzymała wyjątkową nagrodę – została wzięta do nieba.
Przekonanie o wniebowzięciu Matki Bożej było bardzo powszechne. I to już od początku chrześcijaństwa. Na Wschodzie istniał przekaz, że Maryja nie umarła, ale zasnęła. Ponadto chrześcijanie zawsze wielką troską otaczali groby swoich zmarłych. Tak było od początku. Wynikało to z faktu, że mieli szacunek do ciała ludzkiego. Dbano o groby na przykład świętych Piotra i Pawła. Wskazywano na miejsce ich pochówku[2]. Przecież na miejscu tych grobów katolicy wznieśli potem wielkie bazyliki. Inaczej było z Matką Najświętszą. Nikt w historii Kościoła nie pisał o jej grobie, nikt nie troszczył się o ten grób, bo go po postu nie ma. Od początku wierzono, że po zakończeniu ziemskiego życia Maryja została wzięta do nieba.
Od końca X wieku z uroczystością Wniebowzięcia łączy się błogosławieństwo ziół leczniczych. Zwyczaj ten nawiązywał do starej tradycji wschodniej, która święto 15 sierpnia łączyła z błogosławieniem pól[3]. Tego dnia lud, przynosząc wiązanki zbóż, owoców i roślin, dziękował Matce Bożej Wniebowziętej za pomoc w ciężkiej pracy na roli, za opiekę na ludźmi i ich plonami.
W naszym życiu również musi być taki moment, w którym bardzo świadomie zaprosimy Boga do naszej codzienności. Jak często brakuje dzisiaj prostego, bezwarunkowego oddania się Bogu. Może należałoby podjąć teologiczną dysputę na temat dogmatu o wniebowzięciu. Może należałoby dzisiaj wygłosić pochwalne słowa dotyczące Maryi. A może w końcu należałoby pokazać patriotyzm naszej Ojczyzny połączony z wiarą. Ale serce podpowiada mi, że dzisiaj właśnie należy dotknąć najbardziej prozaicznej na pozór sprawy – SZCZĘŚCIA – to jest klucz dzisiejszego dnia. Wniebowzięcie to synonim szczęścia – błogosławieństwa. W chwilach euforii mówimy: „Jestem wniebowzięty”.
Warto zadać sobie pytania:
Kiedy czuję się Wniebowzięty/a?
Kiedy jestem szczęśliwy/a?
Czy w życiu jestem szczęśliwy/a?
Czy bycie z Maryją blisko Boga daje mi szczęście?
Maryjo, coś jest w niebie,
Spójrz na nas u Twych stóp.
Należeć my do Ciebie,
Pragniemy aż po grób[4].
[1] Breviarium fidei VI, 105.
[2] https://mateusz.pl/pow/pow_981002.htm.
[3] https://opoka.org.pl/biblioteka/T/TA/TAL/w_sluzbie_08-09_zielna.html.
[4] Ks. A. Chlondowski, Miesiąc Maryi w pieśniach, Warszawa 1937.