Żyjemy w niełatwych czasach. Ale czy takie w ogóle istnieją? Czasy księdza Markiewicza na pewno do takich nie należały. I choć minęły lata, jego metody wychowawcze wciąż się sprawdzają. Także i dziś ma on coś do powiedzenia rodzicom i wychowawcom.
Pracodawcy próbują dziś ludzi bardziej związać z firmą niż z rodziną, wydłużając czas pracy, każąc pracować po kilkanaście godzin dziennie, a w dni wolne uczestniczyć w wyjazdach integracyjnych. A to właśnie czas wzajemnie sobie poświęcony jest tym, czego rodzinie najbardziej potrzeba. Jego brak powoduje, że nawet w nielicznych wspólnych chwilach nie umiemy ze sobą rozmawiać i trzeba włączyć tzw. gorące media, bo jeśli my nie mamy nic do powiedzenia, to niech one przynajmniej przemówią. Już 20% odbiorców dopada uzależnienie ekranowe (a więc co piątego siedzącego przed telewizorem czy ekranem komputera). Jest ono porównywalne z alkoholizmem, narkomanią, erotomanią. 65% Polaków nie wyłącza TV nawet w czasie wieczerzy wigilijnej, bo nie wie, o czym ze sobą rozmawiać. Nie umiemy ze sobą przebywać, a pseudoprzyjaźnie zawiązujmy na portalach społecznościowych. A jednocześnie ponad 80% współczesnej młodzieży traktuje szczęśliwą rodzinę jako najważniejszą wartość swojego życia (Badania CBOS). Jest więc o co walczyć. Pięknie o tym mówił Benedykt XVI w Krakowie, do młodzieży w roku 2006, nauczając, co znaczy budować na skale: „W sercu każdego człowieka, moi przyjaciele, jest pragnienie domu. Tym bardziej młode serce przepełnia przeogromna tęsknota za takim domem, który będzie własny, który będzie trwały, do którego będzie się nie tylko wracać z radością, ale i z radością przyjmować każdego przechodzącego gościa. To tęsknota za domem, w którym miłość będzie chlebem powszednim, przebaczenie koniecznością zrozumienia, a prawda źródłem, z którego wypływa pokój serca. To tęsknota za domem, który napełnia dumą, którego nie trzeba będzie się wstydzić i którego zgliszczy nigdy nie trzeba będzie opłakiwać. To pragnienie jest niczym innym jak tęsknotą za życiem pełnym, szczęśliwym, udanym. Nie lękajcie się tej tęsknoty! Nie uciekajcie od niej! Niech was nie zniechęca widok domów, które runęły, pragnień, które obumarły. Bóg Stwórca, dając młodemu sercu ogromną tęsknotę za szczęściem, nie opuszcza go w mozolnym budowaniu domu, któremu na imię życie”.
To, czego najbardziej potrzeba dzieciom ze strony rodziców, to ich obecność. Nieumiejętność kontaktu z dzieckiem rodzice często rekompensują troską o sprawy materialne. Może też być inaczej: pojawia się dzisiaj pojęcie ojciec weekendowy, na określenie ojca, który codzienny brak czasu rekompensuje dziecku tylko w soboty i niedziele. Według różnych statystyk, polski ojciec rozmawia ze swoim dzieckiem średnio 3-7 minut dziennie. Ojcostwo przeżywa dzisiaj kryzys.
W tym kontekście przychodzi nam z pomocą ks. Bronisław Markiewicz. Oddanie bez reszty dzieciom oraz młodzieży opuszczonej i zaniedbanej było pasją jego życia. Bogata działalność ks. Markiewicza wzbudza zainteresowanie różnych ludzi: pedagogów, działaczy społecznych, znawców literatury, mistrzów duchowości. Zarówno na ambonie, w konfesjonale, w codziennych kontaktach z ludźmi, jak i w swoich pismach był przede wszystkim wychowawcą (por. K. Radzik, Wychowawca, w: F. Ochała, P. Prusakiewicz, K. Radzik, Ojciec, Kraków 1999, s. 45). Trudnej sztuki wychowania uczył się od św. Jana Bosko w Turynie. Po powrocie do Polski, w Miejscu Piastowym, na Podkarpaciu zbudował dom, w którym zgromadził łącznie ok. 2000 zaniedbanych galicyjskich chłopców, dając im wykształcenie i wychowanie. Dostosował dorobek ks. Bosko do potrzeb i rzeczywistości polskiej. Tym, co przede wszystkim miał do zaoferowania swoim podopiecznym, była ciągła obecność wychowawców z wychowankami. Wynikało to z przyjętego systemu wychowawczego, który określany jest zapobiegawczym. Oznacza on, mówiąc syntetycznie: „troskę o integralny rozwój człowieka, jego ludzkich i chrześcijańskich wartości, o pełne wykształcenie intelektualne, zmierza do zabezpieczenia, z jednej strony przed złem, a z drugiej, do wyzwalania i mobilizowania woli do pełnienia zadań w społeczeństwie i Kościele” (Cz. Kustra, Podstawy michalickiego systemu wychowania, Marki 2009, s.27).
Sam ks. Markiewicz zachęcając wychowawców do ciągłego towarzyszenia powierzonym im wychowankom, zwykł mawiać: „Niezajęte ręce dziecka stają się narzędziem zbrodni”.
Ksiądz Bronisław kierował się dewizą, że wychowanie jest sprawą serca. To kochające serce prowadzi każdego wychowawcę i pozwala rozwiązać trudne sytuacje w sposób pozytywny, opierając się na zdrowym rozsądku i na głębokiej wierze. Wychowawca musi być człowiekiem pełnym nadziei, bo nie może zwątpić w młodego człowieka, a może przede wszystkim wówczas, gdy ten straci całkowicie wiarę w siebie. Wychowawca niezmiennie stoi przy młodym człowieku, by zawsze być gotowym do pomocy.
Markiewicz w ten sposób wychowywał do świętości. I takie zadanie pozostawił swoim następcom. Dziś jego dzieło kontynuują Zgromadzenia Świętego Michała Archanioła, którym dał początek, prowadząc szkoły, placówki wychowawcze, oratoria, świetlice, domy dziecka. Do nich także, swoich duchowych synów i córek adresował słowa: „System naszego wychowania jest heroiczny, ale możliwy do wykonania. On wyda wielkich świętych. Musimy tylko trwać w wierze i trzymać się wiernie naszych zasad i przepisów”.
Bł. Bronisław Markiewicz budował system wychowawczy na wartościach religijnych. Wokół nich koncentrowało się życie założonych przez niego domów. „Bez religii nie ma ani wychowania, ani pracy duchowej ani moralności” – mawiał.
Jego nauczanie na temat wychowania i roli wychowawcy jest przebogate. W kontekście dzisiejszych problemów warto zwrócić uwagę chociażby na takie zagadnienie jak wezwanie do aktywności wychowawczej. Bycie zaangażowanym rodzicem czy wychowawcą, to obowiązek społeczny, nałożony na rodziców i państwo. Jednocześnie we własnej świadomości i sumieniu winien być odkrywany jako powinność. Tak jak św. Jan Paweł II wołał do wychowawców: „Idźmy do młodzieży: oto pierwszy i podstawowy wymóg wychowawczy”, tak bł. Bronisław Markiewicz wołał: „Iść w lud…” (Trzy słowa do starszych w narodzie). Iść do młodzieży, oznacza być z młodzieżą, uczestniczyć w jej życiu, sprawach problemach i co więcej rozumieć młode pokolenie. Iść do młodzieży znaczy przede wszystkim być człowiekiem, który potrafi rozumieć młodych ludzi, a owo rozumienie bierze się z głębi miłości do nich. Stąd słowa: „rozumieć i kochać: oto niezrównana formuła pedagogiczna”.
Przykład błogosławionego Bronisława, może stać się inspiracją także dla rodziców, którzy w pierwszym rzędzie muszą się uczyć „rozumieć i kochać”. Nie jest to łatwe zadanie, ale możliwe do wykonania z pomocą Ojca, który jest w niebie, wzoru wszelkiego rodzicielstwa i dzieła wychowania. Potrzeba wiele Bożej mocy w niepewnych czasach, gdy siły Zła potęgują swoje działania, chcąc zniszczyć wiarę przede wszystkim młodego pokolenia. Niełatwe były i czasy księdza Markiewicza, dlatego obrał dla swego dzieła Potężnego Patrona – św. Michała Archanioła: „Żyjemy w czasach nadzwyczaj smutnych. Jeszcze nigdy moce piekielne nie występowały z taką zaciekłością, zuchwalstwem i przebiegłością przeciw Panu Bogu i Jego Kościołowi, jak właśnie obecnie. Złość tych potęg wrogich dosięgła takiej miary, że walka przez nie toczona nosi na sobie wyraźnie znamiona boju nadludzkiego. W chwilach tak trudnych należy mieć do pomocy w walce z przemożnymi potęgami zła więcej aniżeli jedno światło i jedną siłę nadprzyrodzoną. Wypada zatem w czasach obecnych zwrócić się ze szczególnym nabożeństwem i w sposób osobliwy do św. Michała Archanioła, wodza wojsk niebieskich i pogromcy złych duchów, który po Najświętszej Maryi Pannie w niebie zajmuje pierwsze miejsce i również na losy świata po Niej najwięcej wpływa” (por. Szkaplerz św. Michała Archanioła, Powściągliwość i Praca, 5 (1902) 47).
Jakże i w tym miejscu „na czasie” są słowa ks. Markiewicza, błogosławionego wychowawcy, założyciela michalickich zgromadzeń. Tę aktualność potwierdził papież Benedykt XVI, kierując do nich list w 2007 r., przeżywanym w zgromadzeniach jako Rok Świętego Michała: „Jesteśmy pewni, że Święty Michał Archanioł, opiekuje się Kościołem Chrystusowym, chroniąc go w walce z mocami ciemności. Doświadczając skutecznej pomocy tego potężnego Obrońcy, zachęcam wasze Wspólnoty, które darzą Go szczególną czcią, by pomagały wiernym odkrywać majestat, dobroć i miłość Boga. Współczesny świat, w którym nie brak potężnych ataków złego ducha potrzebuje jednoznacznego świadectwa wiernych, opowiadania się za Bogiem i jego świętym Kościołem” (Benedykt XVI, List, 21 września 2007 r.).
Tego świadectwa potrzebują dzieci i młodzież w pierwszej kolejności ze strony rodziców i wychowawców. Bł. ks. Bronisław Markiewicz, wzór wychowawcy na nasze czasy, proponuje jako skuteczne środki oddziaływania: stałą obecność, dar czasu, dobroć, cierpliwość, empatię, bezinteresowność, radosne usposobienie i pracowitość. Warto pójść za programem, który w swoim czasie bardzo się sprawdził. Dał temu wyraz Sł. Boży Prymas Polski Kard. Stefan Wyszyński, który przebywając z wizytą w Miejscu Piastowym, z okazji 50-lecia Zgromadzenia Świętego Michała Archanioła, zanotował w swoim dzienniczku: „Kościół jest pięknie wyposażony, z pomocą wychowanków Zakładów ks. Markiewicza. Wielu z nich zajmuje dziś poważne stanowiska. Nie brak zdolnych architektów i plastyków. Dbają oni o wystrój kościoła” (por. J. Konopacki, Powołani, Castel Sant’Elia 2003, s. 196).
Niech przykład błogosławionego wychowawcy dodaje odwagi, szczególnie rodzicom i wychowawcom, do pełnienia swoich zadań wobec tych, którzy są przyszłością.