Gazeta o "płodzie"

Są na świecie kompozycje, które tylko z kawą dają się porównać. Tak też było w moim życiu (kiedy jeszcze kawę piłem), że do kubka z czarną kawą wnet gazetę w kiosku dokupiłem. Dzisiaj kawa słodko-gorzkim tylko jest wspomnieniem, zaś gazeta w komputerze daje posmak dawnej prasy. Można by rzec, że właściwie coś w mym życiu smak straciło, ale czasem warto choć na chwilę przystopować i o prasie dać komentarz, bo to nie jest sprawa nowa i choć bywa „kolorowa”, to o bardzo dziwnych rzeczach prawi.

W tym przypadku, zaraz rano, w moje ręce sławna ta gazeta wpadła. Nie jest moją ulubioną, ale bardzo mą uwagę swym tytułem przyciągnęła. Otóż o historii dziennik ten chciał opowiedzieć, więc wymyślił sobie, że do Kościoła zajrzy i tam sobie zrobi wizję, jak to było z nim w przeszłości. Prawda, że gazecie tej z Kościołem nie jest dziś po drodze, bo też po co trzymać z ciemnogrodem. Kościół przecież średniowiecza jest ostoją, a gazeta raczej wolność kocha kolorową. No nic! – myślę sobie. Przeczytamy, ocenimy.

Tytuł w formie jest pytania i zachęca czytelnika do namysłu, czy też duszę płód posiada. W swej słuszności oczywistość to pytanie wszystkim zdradza. Z pytań można przecież wysnuć czasem całkiem niezłe wnioski. W tym przypadku chodzi zatem o pytanie, czy truskawki są czerwone i czy jaja znoszą nioski. Może jeszcze ktoś tych prawd sobie nie przyswoił? Może i dowody są niewystarczające? Pewnie zaraz wszystko się wyjaśni, bo już w podtytule autor nam ogłasza, że tu o „krótką historię Kościoła i aborcji” chodzi. Czytam zatem z tchem zapartym i uwierzyć wnet nie mogę. Niby autorytet jest podany, bo tu Tomasz wpadł z Akwinu, tam się starochrześcijański pisarz zjawił, scholastyka i biskupi, co ojcami wiary są nazwani. Wnet też autor skromnie o opinię panią doktor prosi. Wszyscy wspólnie się zgodzili, że tu zgody nie ma. Może Kościół się pomylił? Może swej historii nie zna?

Wzrasta we mnie niechęć, ale nadal czytam i tak sobie w duchu przypominam, kim jest owy „płód” w tytule, czy to człowiek jest przypadkiem? Nikt tu jednak sprawy w taki sposób nam nie stawia. Tylko „płód”, „aborcja”, „duszy brak” i „człowiekiem się stawanie”. Wszystko jakieś takie dziwne, jakby nowy język ktoś wymyślił. Czytam raz i drugi i z podziwu wyjść nie mogę, że tak łatwo można zbłądzić i o rzeczach tak traktować, jakby były zgoła inne niż nam rozum głosi. Już zmęczony tym czytaniem wracam do tytułu i zadaję sobie tak pytanie, bo tu ani o kościelne dzieje już nie chodzi, ani o to kim jest człowiek, tu się ostatecznie tylko ludziom mętlik robi w głowie. Na cóż więc tytuły i dyplomy – przy nazwiskach „profesory”, „redaktory”, jak tu prawda jak drut prosta – pojmie ją niewykształcony. Ludzie prości, bogobojni, mają jednak mądrość w sobie. Wiedzą, że porządku świata nie da się zamienić. Człowiek życie w łonie swe zaczyna i tu żadnej filozofii nie ma. Na cóż całe to opowiadanie, że to Kościół już zapomniał jak historię swą układał.

Kiedy jednak chcesz w tym świecie zdobyć rozgłos i uszanowanie, głoś gawiedzi, żeś jest mądry, że od ciebie można się dowiedzieć, kto jest człowiek, kto ma duszę i kto do gazety pisze nie by prawdę uszanować, ale w „trosce o kobietę”.