Poszukuję łagodnego spowiednika

W krajach anglosaskich krąży takie powiedzenie: „Dwie rzeczy na tym świecie są bezcenne. To dobry księgowy i łagodny spowiednik”. Co do tej pierwszej osoby nie mam zupełnej pewności i odpowiedniego doświadczenia, ale z drugą opinią zgadzam się w zupełności. Nie ma piękniejszego momentu, gdy potargany przez własne grzechy spotykam księdza, który z łagodnością pochyli się nad moim stanem. Łagodność w konfesjonale to cecha konieczna do rzetelnego wykonywania posługi jednania ludzi z Bogiem. Poprzez współczujące miłosierdzie przekazujemy wiernym doświadczenie spotkania z Bogiem, który nie potępia, nie obraża się, nie ściga człowieka z zapalczywością psychopaty. Sakrament pokuty ma podnieść penitenta, nakłonić do poprawy i umocnić w dobrym. Oczywiście łagodny spowiednik jest też (najczęściej) spowiednikiem wymagającym. Musi pewne rzeczy nazwać po imieniu, pokazać dramat ludzkiego grzechu, ale też rozumie, że grzeszność nie jest polem do wyładowywania własnych frustracji. Posługa jednania ma uobecniać w ludziach Boże miłosierdzie, a to opiera się na słowach, które Pan Jezus wypowiedział sam o sobie: „Uczcie się ode mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem”.

Zdarza się, że napotykamy czasami na naszej drodze spowiednika, który potraktuje nas oschle, surowo i zostawi w głębokim poczuciu winy. Kiedyś tłumaczyłem sobie, że takie doświadczenie jest mi potrzebne, że trzeba mną wstrząsnąć. Dziś wiem, że za każdym razem, gdy spowiednik potraktował mnie jak wroga, efekty końcowe były opłakane. Surowość rzeczywiście dużo głębiej uderza w nasze wnętrze, ale też nierzadko czyni tam ogromne spustoszenie. Człowiek, który został źle potraktowany na spowiedzi, odejdzie od konfesjonału z poczuciem krzywdy i następnym razem wiele razy zastanowi się, czy wrócić do spowiedzi. W swoim strachu może dojść do przekonania, że spowiedź jest niepotrzebna. Strach weźmie górę nad miłością!
Warty podkreślenia jest też fakt, że czasami źle interpretujemy słowa księdza i czujemy się zranieni. Warto w takich momentach zachować trzeźwość umysłu i nie dodawać sobie więcej, niż usłyszeliśmy. Doświadczenie uczy, że człowiek dojrzały duchowo potrafi przejść ponad sprawami drugorzędnymi (zły dzień, charakter, niekompetencja spowiednika) i skupić się na tym, co istotne (oddanie własnych grzechów na krzyż Jezusa i przyjęcie Bożego przebaczenia).
Chciałbym w swoim życiu spotykać spowiedników, którzy są kompetentni w swojej łagodności i jednocześnie wykazują minimum dobrej woli, aby mnie wysłuchać.