Historia człowieka z uschniętą ręką jest dla nas ważną lekcją. Chory człowiek, który prawdopodobnie od wielu lat nie posługiwał się swoja dłonią i pewnie już zapomniał, jak to jest uścisnąć komuś rękę lub przynieść kubek wody, nagle słyszy od Jezusa słowa: „Wyciągnij rękę!”. Słowa te brzmią jak szyderstwo. To tak, jakby osobie na wózku powiedzieć prosto w oczy: „Wstawaj. Idziemy!”. Zaskoczony kaleka pewnie od razu pomyślał, że przecież to niemożliwe. A jednak! Słowo Jezusa uzdrawia uschniętą dłoń i na oczach całej synagogi dokonuje się cud potwierdzający wiarę w to, że dla Boga nie ma nic niemożliwego.
W naszym codziennym życiu chrześcijańskim też doświadczamy takich sytuacji. Zdarza się, że poznając wolę Bożą jasno i wyraźnie, mówimy do siebie: To niemożliwe. Nie dam rady. Na tym właśnie polega niezwykłość wypełniania woli Boga w naszym życiu, że to nie po naszej stronie leży skuteczność i wytrwanie. To Bóg, objawiając nam swoje plany, pragnie, aby uwierzyć, że to On jest sprawcą wszystkiego w nas. To, co dla nas jest niemożliwe, dla niego nie jest żadnym problemem. My mamy jedynie uznać tę zależność i pokornie zgodzić się na Boże działanie. Wtedy też zaczną dziać się cuda Boże, a nie ludzkie. Człowiek bowiem zdolny jest tylko do tego, co możliwe dla człowieka. Bóg natomiast nie jest niczym ograniczony. Dzięki temu możemy być pewni, że nie ma takich rzeczy, które mogłyby nas przerosnąć. Pytaniem pozostaje jednak to, czy przypadkiem nie chcemy wszystkiego zrobić sami, a Pana Boga postawić obok siebie jako świadka naszych wspaniałych dokonań. W taki sposób nie wydarzy się w naszym życiu żaden cud, a u progu stanie rozczarowanie i zniechęcenie.