Michalici

Nastolatka na tropie uśmiechu

26-06-2019

facebook twitter
Uśmiech ma różne twarze i może być na różnych twarzach, ale zgodnie z definicją ze słownika języka polskiego, jest to wygięcie kącików ust ku górze będące zwykle wyrazem radości.

Uśmiech ma różne twarze i może być na różnych twarzach, ale zgodnie z definicją ze słownika języka polskiego, jest to wygięcie kącików ust ku górze będące zwykle wyrazem radości, i na tej właśnie stronie uśmiechu chcę się skupić. Wraz ze znajomymi realizuję projekt pt. „Dzielmy się uśmiechem” w ramach olimpiady Zwolnieni z teorii. Podczas jego trwania wiele się nauczyłam: jak pisać oficjalne pisma, jak ważne jest trzymanie się terminów i współpraca, a nawet jak wytargować najlepszą cenę ;). Jednak jest też coś, moim zdaniem, o wiele ważniejszego. Zobaczyłam i przekonałam się na własnej skórze jak ważne i jak duże są małe gesty. Uśmiech ma różne twarze i może być na różnych twarzach, ale zgodnie z definicją ze słownika języka polskiego, jest to wygięcie kącików ust ku górze będące zwykle wyrazem radości, i na tej właśnie stronie uśmiechu chcę się skupić. Wraz ze znajomymi realizuję projekt pt. „Dzielmy się uśmiechem” w ramach olimpiady Zwolnieni z teorii. Podczas jego trwania wiele się nauczyłam: jak pisać oficjalne pisma, jak ważne jest trzymanie się terminów i współpraca, a nawet jak wytargować najlepszą cenę ;). Jednak jest też coś, moim zdaniem, o wiele ważniejszego. Zobaczyłam i przekonałam się na własnej skórze jak ważne i jak duże są małe gesty.  Jedną z bardziej zaskakujących dla mnie sytuacji, a nawet wywołującą łzy było spotkanie z Bezdomnym Krzyśkiem. Razem z grupą projektową zaangażowaliśmy się w Świąteczną Zbiórkę Żywności.

Było już ok. 20:00, gdy do sklepu, w którym pomagaliśmy wszedł mężczyzna źle ubrany, ze starą torbą na ramieniu i bardzo charakterystycznym wąsem. Koleżanka wyciągnęła w jego stronę ulotkę, a on powiedział zupełnie poważnym tonem: „Biorę tylko telefony”. Lekko przestraszone nie wiedziałyśmy co zrobić, on chyba wyczytał to z naszych twarzy, bo po chwili szeroko się uśmiechnął i powiedział, że tylko żartuje, po czym odszedł. Wychodząc zatrzymał się koło nas i zapytał co my tu właściwie robimy w tych śmiesznych, pomarańczowych kubraczkach. Koleżanka odpowiedziała, że zbieramy długoterminową żywność na święta dla potrzebujących. Mężczyzna wyjął paczkę czekoladek i powiedział, że chce pomóc. Przyjęła od niego słodycze, a on wyszedł ze sklepu. Dziewczyna poszła odnieść czekoladki do kosza, a ja zostałam sama przy wejściu. Za chwilę zobaczyłam jak do budynku, radosnym krokiem wchodzi tamten, źle ubrany Pan i trzyma w ręku trzy ogromne konserwy. Podszedł do mnie i powiedział: „Proszę, to dla dzieciaków, niech zjedzą coś. To od Bezdomnego Krzyśka”. Podał mi puszki. Zapytałam czy Pan nie będzie głodny (zupełnie nie wiedziałam jak zareagować), a on z szerokim uśmiechem powiedział: „Ja dam radę. Już się przyzwyczaiłem do burczącego brzucha. Nie chcę, żeby one też myślały, że to normalne”. Osłupiałam. Uśmiechnęłam się do niego i podziękowałam. Ten odwzajemnił uśmiech i odszedł, a ja uświadomiłam sobie, co właśnie usłyszałam. Ze łzami w oczach poszłam w stronę magazynu.  Drugą, ważną dla mnie sytuacją była rozmowa z bezdomnym panem z gitarą na rynku Starego Miasta. Byłam z przyjaciółką na spacerze, przez zaangażowanie w ten projekt, tam, gdzie tylko widzę napis uśmiech lub smile muszę się zatrzymać i zobaczyć co i jak. Na krawężniku siedział mężczyzna z gitarą i kartką z napisem „Podaruj mi chociaż uśmiech” . Bardzo chciałam zrobić mu zdjęcie, ale głupio tak bez pytania. Chyba zobaczył, że myślę o nim, więc uśmiechnął się i jakoś tak wyszło, że zaraz stałyśmy obok niego rozmawiając. Po jakimś czasie poprosił mnie o podanie trzech słów. Zupełnie nie wiedziałam, o co mu może chodzić, więc niewiele się zastanawiając powiedziałam: „Jest super” po chwili dodałam „bardzo”. Zapytał nas o imiona, pomyślał chwilę, a potem zaczął grać i śpiewać. Nie pamiętam tekstu dokładnie, ale z melodią bardzo wpadającą w ucho szło to mniej więcej tak: „Agata z Natalią wybrały się na spacer na Starówkę, spotkałem je i powiedziały mi: Jest super bardzo! Jest super bardzo!”

Gdy skończył dostał od nas ogromne brawa. Chwilę jeszcze porozmawiałyśmy z nim i odeszłyśmy kontynuując spacer. Ten Pan naprawdę nie potrzebował pieniędzy. Jemu wystarczyła rozmowa. Ludzie mijali go i nie zwracali na niego uwagi, a jemu brakowało drugiego człowieka, spojrzenia czy uśmiechu, o który musiał prosić stawiając przed sobą napis. Podczas rozmowy powiedział takie zdanie: Nie martw się dziś, bo jutro będzie lepiej, ale jakby jutro nie było lepiej to po co martwisz się dziś. Powinniśmy wziąć do serca sobie te słowa i przestać martwić się wszystkim naokoło i zacząć żyć z ludźmi, a nie tylko obok ludzi.  Te dwa spotkania, zaczęły się od drobnego gestu, a skończyły czymś ogromnym: inspiracją i motywacją do dalszego działania. Zrealizowaliśmy przypinki, które mają być bodźcem do uśmiechu. Teraz rozdajemy je na ulicach Warszawy i nie tylko. Zastanawiam się czy w uśmiechu chodzi o to, żeby mieć do niego powód. Wydaje się, że trzeba zacząć uśmiechać się bez powodu. Nie obawiać się kontaktu z ludźmi, samemu wyjść naprzeciw z uśmiechem. Wtedy i my go otrzymamy. Jadąc autobusem, idąc na spacer lub stojąc w szkole. W kolejce po obiad uśmiecham się do spotkanych osób. Za każdym razem, gdy one się „oduśmiechają” sprawiają, że nie chce przestać się uśmiechać. Tropię uśmiechy w ludziach i bardzo często udaje mi się je znaleźć, bo przecież każdy z nas umie się uśmiechać. Tylko część zapomniała jak to się robi. Mam nadzieję, że kiedyś, gdy będzie mi szaro te uśmiechy wrócą do mnie i pokolorują mój dzień.  Jeśli chcesz się podzielić jakąś swoją uśmiechniętą historią napisz do nas: dzielmy.sie.usmiechem.zwzt@gmail.com lub znajdź nas na Facebooku: Dzielmy się uśmiechem.

Agata Sawuła